Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

My, domy, nie płacimy wcale.
— Tak?
Michałowi przyszło zaraz na myśl, że za te pieniądze, które gotów był zapłacić za nią, będzie jej mógł urządzić poczęstunek jaki — kilka kufelków piwa, a może i pomarańczę.
Kiedy przechodzili przez plant kolejowy, budnik poznał Michała i zapytał go:
— A ty gdzie się po nocy wybrałeś?
— My idziemy na bal — odrzekł Michał z dumą i wskazał głową na idącą przed nim Justysię.
— A, to twoja — rzekł budnik półgłosem.
Słowa te pogłaskały Michała po sercu, — chciał jeszcze coś zagadać do. budnika, ale niecierpliwa Justysia zawołała na niego, by szedł prędzej. Przyśpieszył kroku, ale w uszach i sercu został mu ten wyraz twoja. Było to niejako urzędowne uznanie go za narzeczonego, i w tym charakterze uważał siebie odtąd. Nie mógł przypuścić, żeby i Justysia tak go nie uważała, bo dlaczegożby chciała iść z nim na bal.
Kiedy doszli do hotelu, przed którym błyszczał w transparencie kolorowy napis: „Bal towarzyski“-Michałowi aż się gorąco zrobiło ze wzruszenia. Z bijącem sercem wchodził na schody oświecone, po których snuli się goście balowi obojej płci. Byli to przeważnie kelnerzy, lokaje, żołnierze, kucharki i pokojówki. Michałowi jednak imponowały stroje i osoby - białe krawaty i bawełniane rękawiczki, jakoteż perkalikowe i muślinowe suknie olśniewały go elegancyą i pańskością, -nigdy jeszcze nie znajdował się w towarzystwie tak wystrojonych osób. To go tak odurzyło, że idąc po schodach, potykał się co chwila i deptał po sukni Justysi, zaco dostał od niej kilka niebardzo pochlebnych przezwisk. — Kiedy stanęli przed drzwiami, przy których sprzedawano bilety, kazała mu kupić sebie jeden, potem rzuciła mu chustkę swoję na ręce do potrzymania.
— Jakbyś pan nie chciał być do końca - rzekła - to mi oddasz chustkę, rozumiesz.