Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tych słowach leżał cały sekret ich małżeństwa.
— Tak. Będzie miał dwie baby na karku — i jeszcze będą chciały wmówić w niego, ie to szczęście — rzekł kwaśno Maksymek.
Ani ja, ani malarz nie poparliśmy tego mniemania; milczenie nasze musiało być dla niego dość wymowne, bo nie odezwał się już nigdy potem w ten sposób o małżeństwie Filipka.
Państwo młodzi wraz z chorą wyjechali na wieś.
Odtąd kilka lat nie widziałem Filipka. Spotkaliśmy się raz na stacyi kolei żelaznej przed odejściem pociągu. Ja odprowadzałem jakieś panie, a on. zaczerwieniony i spocony od pośpiechu, szedł z torbą i parasolem do wagonów.Nie miał nawet rąk wolnych, aby mi je podać na powitanie; przytulił mnie tylko do siebie z jednej strony torbą, z drugiej parasolem-i to musiało od biedy imitować uścisk serdeczny..
— Jadę z żoną za granicę — żeby się trochę rozerwała po śmierci siostry — rozumiesz?
— Więc umarła?
— Przed dwoma miesiącami. Byłaby może jeszcze pożyła jakiś czas; ale nieszczęście chciało, że w kąpielach, gdzieśmy ją zawieźli, ktoś naprzeciwko zagrał kołysankę — wiesz — tę, co to wtedy ten malarz nam opowiadał; przyszedł atak — no i po wszystkiem! Biedna moja żona, powiadam ci, miejsca sobie znaleźć nie może. Jedziemy do Paryża - może tam muzyką - coś, owoś... No, drugie dzwonienie, bądź zdrów, bo tam ona sama.
Cmoknęliśmy się po obu stronach policzków z poczciwym Filipkiem.
— Ale, ale — zawołał, wracając się jeszcze — powiedz Maksymkowi, ze to wszystko, co mówił o nieśmiertelności, to brednie. Jest nieśmiertelność! jak cię kocham i to nie taka o jakiej on gadał, ale inna, prawdziwa! Gdybyś mógł z żoną moją pogadać kiedy o tem, a bardziej jeszcze, gdybyś przypatrzył się bliżej jej życiu, tobyś się przekonał, że tak jest.