Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powiązanych ze sobą, niby ogniwami, dziurami, jakie zwykła robić okuta laska głęboko w ziemię wbita. Były to znaki szczudła, które zastępowało prawą nogę, zostawioną w szpitalu w jednéj forteczce kaukazkiéj. — Zamiast nogi, przyczepiono mu na piersiach małą wstążeczkę kolorową z ołowianym medalem.
Z nadchodzącym zmrokiem mróz się wzmagał, niebo coraz silniéj iskrzyło się brylantowemi połyskami gwiazd, pod nogami śnieg coraz więcéj skrzypiał i chrupiał. Mimo to twarz żołnierza szkliła się od potu, resztką sił zwalczał znużenie, kopał się i grzebał przez śnieg z gorączkowym pośpiechem — a siwe oczy wytężał co chwila ku wiosce w tę stronę, gdzie się chwiały wysokie topole przypruszone śniegiem, poglądał na ten punkt jak żeglarz na szarzejący się zdala ląd. Doszedł wreszcie do mostku, od którego rozpoczynała się wioska, tu oparł się o poręcz, chciał chwilę spocząć, odetchnąć; ale niepokój popchnął go znowu daléj.
Po chatach gorzały już ognie, krwawe ich połyski łamały się na zabrudzonych szybach okienek; żołnierz przechodząc rzucał w nie spojrzenia, widział twarze wesołe koło domowego ogniska; ten widok dodawał mu sił do pośpiechu i gnał go daléj.
— I mnie tam czeka takie ognisko, takie twarze i uśmiechy — za chwilę, nie długo — mówił zdyszanym głosem — idźmy, idźmy!
Koło karczmy zatrzymał go stróż nocny.
— Kto idzie?
— Swój, swój. Posłuchaj ty bracie, czy...
Zawahał się, chciał i bał się zarazem zapytać, pytanie w połowie uwięzgło mu w suchém gardle.
— O cóż chcieliście spytać?
— Czy dziedziczka żyje? — sołdat wyrzucił z po-