Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi, со miałem najdroższego w życiu, zburzył mi i zdeptał całe moje szczęście, odjął mi wiarę w przyjaźń, w miłość i ja się mam cieszyć, że ten człowiek nie skonał pod moim sztyletem, że jest ocalony?
— Nie byłbym współuczestniczył z panem w tym zamachu, gdybym był wiedział, że takie pobudki skłaniały pana do tego — rzekł chmurnie nieznajomy. Ja sądziłem, że miłość ojczyzny, że chęć oswobodzenia rodaków od prześladowań tego człowieka, skłoniła pana do tego czynu — a to była tylko zemsta, proste morderstwo.
Starzec niespodziewał się takich słów od młodego człowieka, uczuł się niemi upokorzony, zawstydzony — spuścił oczy ku ziemi i długo nie wiedział, co powiedzieć na swoje usprawiedliwienie — wreszcie się odezwał nieśmiało:
— A cóż was skłoniło do otwartéj i skrytéj walki z wrogiem, jeżeli nie zemsta? Mścicie się za ucisk tylu lat, za straszne pogrzeby, jakie wam Moskwa wyprawia na wałach cytadeli — za tłumy pędzone w sybirskie śniegi — a ja, ja mszczę się za siebie — i w tém cała różnica.
— Gdy tak było — odrzekł nieznajomy uroczyście, spokojnie — wtedy trzebaby załamać ręce z rozpaczy nad Polską, że na ofiarę takiemu niechrześciańskiemu uczuciu rzuca tyle tysięcy ludzi. Nie, nie podnieśliśmy oręża, aby się mścić za przeszłość, ale aby sobie wywalczyć wolność na przyszłość. Wina to wieku, społeczeństwa, że idziemy do téj wolności przez krew, chwytając z kolei za kosę lub sztylet: ale nie mogło być inaczéj; samą siłą ducha nie złamiesz bagneta, co twojéj piersi grozi — na takie zwycięztwa jeszcze nie czas, duch jeszcze za słaby. Wiara w taką moc duchową kosztowała nas już tysiące ofiar — bezowocnie