Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

padek sprowadził ją tutaj, gdy tymczasem o Zosi nie mógłby tego samego powiedzieć. Zaufanie swoje do Jadwigi posunął tak daleko, że nawet nie myślał przeszkodzić jej w przejażdżce po wodzie, cofnął się dyskretnie niepostrzeżony i poszedł odszukać Zosię. Nie dla tego, aby pragnął jej widoku, broń Boże, ale poprostu, żeby się przekonać, czy podejrzenia jego uzasadnione były, czy Zosia rzeczywiście była w ogrodzie. Przeszedł więc jeszcze raz główniejsze ścieżki. Na jednej z nich spotkał służącą, idącą ze dzbankiem od źródełka; gdy ją mijał, mimowoli wymknęło mu się pytanie, czy nie widziała gdzie panny Zofii?
— Panienka jest w jarzynowym ogrodzie z kucharką, obierają groch. Pan jej potrzebuje, to zawołam.
— Nie potrzeba — odezwał się żywo i zły był na siebie, że się zapytał o nią. Po co? skoro nie było jej w towarzystwie Bolesława, to cóż go obchodzić mogło, gdzie się znajduje.Uspokojony wrócił do siebie.
Ale w pokoiku jego było tak parno, muchy uprzykrzone tak dokuczały, że niesposób było wysiedzieć. Zabrał więc książkę i wyszedł czytać na świeżem powietrzu, a że w sadzie wydawało mu się za duszno, za mało widoku, więc przyszło mu na myśl, czyby nie lepiej iść na kopczyk, zkąd taki szeroki widok się otwierał na całą okolicę. To mu tylko było nie na rękę, że