Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwraca na niego uwagę i wycałował ją za to, uradowany, po rączkach.
Tak samo i Kazimierz, gdy przypadkiem podczas jego czytania Zosia wpadła do ogrodu i, nucąc sobie coś wesołego, biegła jak motylek między drzewami, kładł książkę na kolanach i czekał aż zniknęła, bo mu obecność jej przeszkadzała. Oboje jakoś.stali się pod tym względem dziwnie drażliwi. To, na co przedtem nie zwracali uwagi, teraz irytowało ich i niepokoiło.
Gniewało ich naprzykład to, że Bolesław i Zosia do pewnego czasu nieodstępnie prawie byli razem. W towarzystwie bardzo’ często odosabniali się i mieli zawsze jakieś sekreta między sobą na boku, a przy stole podczas obiadu wymieniali jakieś znaczące spojrzenia, zagadkowe znaki. Czasem Zofia wywoływała Bolesława pod pozorem jakiegoś pilnego interesu do ogrodu, gdzie zostawała z nim bardzo długo sam na sam.
To gorszyło i oburzało Jadwigę w wysokim stopniu, i robiła nawet.wyrzuty matce z tego powodu, że pozwala w swoim domu na coś podobnego.
Nawet Kazimierz ośmielił się raz zrobić uwagę panu Kajetanowi, że może to nie wypada, aby młoda panienka tak afiszowała się ze skłonnością do kawalera.
Pan Kajetan przyjął tę wiadomość z wielkiem zdziwieniem i zaczął rozpatrywać szczegółowo z czego to wnosi. Kazimierz wtedy, nie obwi-