Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

talów, otóż wszystkie najpierw ej pytają się o Barbarę Ubryk i, co tchu, śpieszą do niej, ale jeszcze prędzej się wynoszą, bo baba gada takie obrzydliwości i paskudne słowa, że uszy trzeba zatykać.
— Więc żyje jeszcze ta. Barbara Ubryk? — spytałem,
— Żyje panie, i upasła się kobiecina tak, że ruszać się nie może. Po całych dniach siedzi w łóżku i wygaduje różne sprosności, ajak mężczyznę zobaczy, to jej się aż oczy świecą.Pan dobrodziej zapewne wie, że ona cierpiała na....
— Wiem, wiem.
— I że chciała uciekać z klasztoru, i dlatego ją zamurowano? Doktorzy tylko nie zgadzają się, co do czasu, kiedy właściwie rozpoczęła się jej waryacya: czy wtedy, kiedy wstąpiła do klasztoru, czy kiedy chciała z niego uciekać? Nasz pan dyrektor utrzymuje, że wstąpienie do klasztoru było pierwszą oznaką zboczenia umysłowego, a dalsze objawy były skutkiem tego.
To mówiąc, otworzył drzwi celki, w której słychać było pobożny śpiew, nucony jednostajnym piskliwym głosem. Śpiew ten jednak nie wychodził z ust Barbary Ubryk, ale jej towarzyszki, jakiejś młodej i wcale przystojnej dziewczyny, której się zdawało, że jest Matką Boską, i po całych dniach stała na środku izby z rękami, złożone mi do modlitwy, oczami utkwio-