Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cież po gazetach pisało, że i tam już teraz różne, panie... tego... szwindle i matactwa się zakradły. Zrobiono podobno świętym jakiegoś, co się potem, na niego różne brudne sprawki pokazały. Niedawno znowu puszczono hrabinę do nieba dlatego, że słynęła z pobożności i różnych dobroczynnych instytucyi; aż tu, panie, jak zaczną gachy, co ją admirowały za życia dobijać się za nią do nieba, tak Św. Piotr, nie mogąc dać sobie z niemi rady, chwycił babę za łopatkę i wyrzucił do stu dyabłów. Jak się panie dobrodzieju, tak kto kilka razy sparzy, to nic dziwnego, że potem na zimne dmucha, i nikomu nie dowierza. Dlatego i moja sprawa, choć najsłuszniejsza, zalega w aktach, zanim się przekonają, że wszystko prawda święta, co w rekursie napisałem.
— No, weź pan, panie Ski, tego pana pod swoją opiekę, i proszę zabawić go, żeby się nie znudził.
— Ile możności, ile możności, panie dyrektorze. Kiep ten, co więcej obiecuje, niż umie.
— A u furyatów proszę zachować środki ostrożności.
— Albo mi to pierwsze, panie dyrektorze.Służę panu, służę, służę — mówił, otwierając drzwi naoścież,
Wyszedłem za nim na korytarz.
Szpital waryatów mieścił się wtedy jeszcze na placu, Św. Ducha, który wyglądał więcej na