Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a lekarze przed światem upozorowali to jakąś inną chorobą. Bajki te kursowały między ludźmi ze wszelkiemi pozorami prawdy, urozmaicone przez miejscowych plotkarzy różnemi dodatkami, i znajdowały wiarę wszędzie tak dalece, że kiedy rodzina Juliusza przyjechała do Krakowa, jakiś przyjaciel jego ojca nie omieszkał zaraz ostrzedz go, aby syna co tchu zabrał z miasta, bo popadł tutaj w bardzo jakieś niedobre towarzystwo, utrzymuje gorszące stosunki ze szwaczkami, afiszuje się z niemi po balach i nawet kompromituje się do tego stopnia, że, nie szanując ani wieku, ani stanowiska poważnych osobistości, robi z nimi z powodu owych damulek awantury i wyzywa na pojedynki. Jako oczywisty dowód tego, podał ów przyjaciel scenę na balu, tak głośną w całem mieście, i chorobę doktora, która była także publiczną tajemnicą. Ojciec, usłyszawszy to, uważał sobie za obowiązek sumienia rozmówić się z synem w tej materyi, Nie chciał jej brać na seryo, bo był pobłażliwy dla tego rodzaju wykroczeń. Wiedział, że młody człowiek potrzebuje wyszumieć, wyburzyć się, ale szło o to, by takie młodzieńcze wybryki nie odbywały się kosztem dobrej sławy i honoru obywatelskiego. Była to praktyczna moralność, której on trzymając się, uważany był za porządnego człowieka i miał poszanowanie między okoliczną szlachtą. Z tego też punktu widzenia czynił uwagi synowi, kładąc nacisk na to, że można sobie