Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Waleryi robiła na obudwóch. Ta wspólność doznawanych wrażeń, to podobieństwo stosunków, przestraszało go właśnie i odstręczało od częstego bywania w tym domu, aby nie posądzono go, że ma zamiar zakończyć swoją znajomość tak, jak Roman, bo o tém ani myślał. Im więcej zastanawiał się nad tém, tém bardziej uważał Za konieczne zachować owa ostrożność i umiarkowanie w postępowaniu...

A jednak, wbrew tym postanowieniom, gdy przyszedł wieczór, nie mógł się oprzéć pokusie pójścia tam, nie miał siły wyrzec się tych przyjemnych chwil, jakie go czekały w ciepłem gniazdku rodzinnem — i poszedł.



III.
Praca nie hańbi.

Bal studencki zapowiadał się świetnie, raz dla tego, że na gospodynie zaproszono jednę księżną i kilka hrabin. (Dzisiaj ten rodzaj wabiku już został zużyty i nadużyty, dlatego stracił swoją moc; ale wtedy, przed kilkunastu laty, był on jeszcze nowością, która robiła wrażenie). A tembardziej, że na zaproszeniu był podpisany Jakiś hrabia, jako przewodniczący komitetu ba-