Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panie, ja nie czułem sił i zdolności, na drugie znowu zdecydować było mi się trudno. I tak, naprzykład, nie mogłem się w żaden sposób zgodzić na to, co mi Muliński radził, ażeby objąć czynności w sklepie jakim, czy to bławatnym, czy korzennym. Zginanie karku przed każdym, grzeczność kupiecka nie leżały w moim charakterze; nie umiałbym się nagląc do tego, a wszystkie inne zawody wymagają jakiego takiego fachowego uzdolnienia, przygotowawczych studyów, których mi brakło. Zresztą, zawód taki, któryby wymagał afiszowania się przed ludźmi, na występowanie na widok publiczny, był mi wstrętnym. Wolałbym był najcięższą pracę, byle bym mógł pracować w ukryciu nieznany, zapomniany. Przypadek pomógł nam w tym względzie, mówię nam, bo w przeciągu kilku tygodni mojej rekonwalescencyi, tak zżyłem się z mojemi opiekunkami, one tak zajmowały się moim losem, że wspólnie myśleliśmy i układali plany na przyszłość. Otóż Julcia, dzisiaj moja żona, dowiedziała się od jednej ze swoich przyjaciółek, że na kolei zawakowała posada maszynisty. Byliśmy tak naiwni, i ja, i Julcia, że zdawało się nam, iż posadę tą będę mógł objąć bez żadnych studyów przygotowawczych. Podobnie, jak ludzie nieznający się na muzyce, sądzą, że nic łatwiejszego, jak zostać kapelmistrzem, bo trzeba umieć tylko pałeczką wywijać do taktu, tak i mnie się zdawało, że stanie na maszynie i obracanie kor-