Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Furda, panie, dyplom — kuracya grunt.Niemasz panowie, jak taniec.
— Dlaczego nie każesz pan zagrać?
— W tej chwili, w tej chwili, panowie. Będzie kontradans, proszę angażować damy.
— Czy nie mógłbyś mnie pan przedstawić tej pannie Waleryi? — odezwał się żywo Julek.
— Owszem, owszem, służę panu — rzekł, biorąc go poufale pod ramię i prowadząc go prosto do owej panny Waleryi. — Przepraszam, jak godność? — spytał po drodze.
— Nabielowski, akademik.
— Mam zaszczyt — przedstawić paniom: pan Nabielowski, akademik — rzekł Skoczkowski ostentacyjnie, przedstawiając dystyngowanego gościa. Panna zarumieniła się mocno i widocznie w poważnym ukłonie usiłowała ukryć pomieszanie. Matka jej także, usłyszawszy nazwisko przedstawionego, podniosła żywo głowę i spojrzała na niego z niezwykłem zajęciem przez ciemne okulary.
— Czy mogę panią prosić do kontradansa? spytał Julek. — A może pani już angażowana?
— Nie jeszcze — odrzekła ze szczeroscią i swobodą, cechującą kobietę towarzystwa — miałyśmy właśnie zamiar z mamą już wyjść i dla tego nie przyjmowałam zaproszenia.
— To znaczy, że i ja nie będę tak szczęśliwy...