Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że choćby było nie wiem ilu tych panów, ona nigdy chwili nie posiedzi; dobijają się o nią, że strach,
O kilka krzesełek dalej, jedna mama zwierzała się drugiej:
— A już nie ma co mówić, że tu eleganckie towarzystwo! antre wprawdzie kosztuje trzy razy tyle, co u Filasińskiego, ale też nie ma porównania. Dziewczęta nasze mają sposobność robić przyzwoite znajomości z kawaleryą, jak się patrzy. O! naprzykład ci, co teraz przyszli, jak Boga kocham, jak hrabiowie jacy wyglądają, aż miło spojrzeć!
Takie i tym podobne rozmowy prowadziła płeć piękna. Treść rozmów była przeważnie na korzyść przybyłych. Za to męzka połowa złożona głównie z kupczyków, aptekarzy, urzędników z kolei i magistratu, patrzała na nich z niezadowoleniem, czując się pokrzywdzoną w swoich prawach do płci pięknej, przez tych niespodziewanych gości, których obecność żenowała ich. Kilku tylko śmielszych usiłowało pokazać tym panom, że sobie z nich nic nie robią, i dotrzymywało odważnie towarzystwa pannom, spacerującym po środku sali, odwracając się ple cami,. gdy im wypadało przechodzić tuż koło nowo przybyłych. Reszta zaś, zbita w gromadkę; niby mała chmurka, brzemienna burzą, pomrukiwała.
— Ciekawa rzecz, — rzekł jeden — coby ci