naszego żalu. Pozwól, że pójdę pomodlić się za niego.
I z uroczystą powagą posunęła się, szeleszcząc jedwabiami, do sali obitej kirem i uklęknęła ostentacyjnie przed katafalkiem, na którym stała aksamitna trumna z zamkniętem wiekiem, otoczona dokoła najwspanialszemi krzewami, w jakie obfitowała cieplarnia Maniakowskiego.Uklękła i zaczęła się modlić tak żarliwie, jakby zmarły był jej najbliższym krewnym.
Maniakowski przypatrywał się czas jakiś tej komedyi wzrokiem, w którym pogarda mieszała się z ironią, a potem od wrócił się ze wstrętem i poszedł do sali, gdzie wszyscy goście po oczyszczeniu się z kurzu podróżnego powoli się schodzili. Kuzynek Adolf pierwszy wysunął się z pomiędzy wszystkich, uścisnął obie ręce Maniakowskiego o ile mógł najmocniej dla wyrażenia swego współczucia, uważając tę niemą oznakę jako najwymowniejszą w tak uroczystej chwili,po jakimś czasie dopiero, gdy gospodarz ze wszystkimi się przywitał, dziękując im stereotypowym frazesem: że byli tak łaskawi....wziął go z serdeczną poufałością pod rękę i odprowadziwszy ku oknu rzekł:
—Drogi kuzynie, nie wiem, czy to było zgodne z twemi chęciami, ale pozwoliłem sobie z okazyi śmierci twego przyjaciela umieścić maleńką wzmiankę w gazecie.
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/104
Wygląd
Ta strona została przepisana.