Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak najprędzéj, i jeszcze tego dnia wróciłem do jego mieszkania wieczorem. Żydzi odstąpili od oblężenia, spiesząc na szabas, to téż i przystęp do mieszkania był łatwiejszy, szczególniéj, gdy oznajmiłem służącemu, że się chcę widziéć z panem w jego własnym interesie. Zaprowadził mnie tedy do jego pokoju przez parę salonów, bogato i strojnie umeblowanych, które jednak, nieoświecone i puste, smutny przedstawiały widok. Z jednego przez uchylone drzwi zobaczyłem młodą kobietę, stojącą przed zwierciadłem, w żółtéj, jedwabnéj sukni; trzymała w rękach sznur pereł i przymierzała je do czarnych włosów. Widok ten rozpędził trochę smutne przeczucia, jakie mnie ogarnęły, gdy wchodziłem do tego domu. Nie mogłem uwierzyć w ruinę i nieszczęście człowieka, którego żona stroiła się w perły i atłasy. To téż z dobrą otuchą wstąpiłem do pokoju męża. Widocznie nie był przygotowany na moje przyjście, bo, ujrzawszy mnie, zmieszał się trochę. Wnet jednak przybrał spokojny wyraz twarzy i, podając mi rękę na powitanie, odezwał się smutnie:
— Domyślam się, po co przychodzisz. Chcesz pieniędzy, prawda?
— Za kilka dni trzeba będzie przedłożyć rachunki — odrzekłem na swoje usprawiedliwienie.
— A ja nie mam nic, ani grosza — rzekł z jakąś