Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie będziemy już grywać w szachy. Dostałem mata od głupiego pionka.
Umiech przebiegł po jego białéj twarzy, jak wiatr po wodzie, i z tym uśmiechem zastygnął.
Baronek w zastępstwie Nadermana, który, jak wiemy, był krewnym Leona, zajmował się przygotowaniami do pogrzebu. Z równą skwapliwością wziął się do tego, jak do urządzenia balu. Wazony z kwiatami, które przed kilku dniami patrzały na wirujące pary, poustawiano teraz koło trumny. Nieboszczyk był ubrany całkiem po balowemu, że mógłby, zbudzony muzyką, odrazu puścić się w taniec. Najęto kilku fagasów w bawełnianych rękawiczkach do obsługiwania umarłego, który za życia obchodził się jednym służącym. Muzyka uczyła się na gwałt marszów pogrzebowych, i sproszono kilku księży z okolicy, bo bankier życzył sobie, aby pogrzeb odbył się wystawnie.
Jan dowiedział się, że zaraz po porzebie Nadermanowie mieli wyjechać. Zmartwił się bardzo tą wiadomością. Nie szło mu o Julią, nie myślał nawet o niéj teraz, ale o Adolfa. Był przekonany, że będzie chciał odjechać razem z nimi, a on nie mógł go zatrzymać dla pojedynku, bo ojciec ani nic nie odpisał, ani sam nie przyjeżdżał. Niecierpliwiło go to wielce; bał się, by ojciec nie przyjechał za późno, i z téj obawy wyspowiadał się raz przed aptekarzem.