Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Musisz! ja panią zmuszę do tego! — syknął z siłą.
— Mój panie — odezwała się matka — co znaczy ta impertynencya? Proszę nas uwolnić od siebie, inaczéj będziemy musiały wezwać pomocy.
— Ja żądam wytłómaczenia.
— Spytaj się pan o to pana Adolfa — odparła Julia, a spostrzegłszy w téj chwili zbliżającego się do nich Adolfa, rzekła do niego:
— Bądź pan łaskaw wytłómaczyć temu panu, dlaczego znać go nie chcemy.
To mówiąc, wskazała drwiąco i pogardliwie na Jana, i poszła z matką daléj, w głąb’ sali.
— A więc tutaj źródło — odezwał się Jan i przystąpił blizko do Adolfa — żądam od pana wytłómaczenia.
— Ja sądzę, że pan najlepiéj sam-byś to powinien sobie wytłómaczyć: kto się ukrywa z własném nazwiskiem, ten musi miéć powód do tego, i wié, że to nazwisko nie przyniosło-by mu chluby.
— Nie rozumiem. Tłómacz się pan jaśniéj.
— Jeżeli więc pan masz w tém pewną przyjemność, żeby usłyszéć to jeszcze z ust moich, o czém sam wiész już dobrze, to ci powiem, że właściwe nazwisko pańskie figuruje w aktach kryminalnych, i dlatego się pan do niego nie chcesz przyznać.
Jeszcze nie skończył tych słów, kiedy odgłos po-