Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a więc i z nim, zdawała się kołysać, jak pokład okrętu. Musiał aż oprzéć się o ścianę, aby nie upaść.
Kiedy piérwsze, gwałtowne wrażenie przeminęło, Jan powziął nagle śmiałe postanowienie rozmówienia się koniecznie z Julią, choćby wbrew jéj woli, i żądać wytłómaczenia. Był zdecydowany na wszystko, nawet na skompromitowanie jéj publicznie, gdyby się pokazało, że bez powodu, ale poprostu dla jakiegoś kaprysu, tak się z nim obeszła. Obrażona miłość własna domagała się zadosyć uczynienia; nie mógł pozwolić, aby bezkarnie bawiono się nim, jak piłką, którą się łapie, lub odrzuca wedle woli. Należało zdemaskować lekomyślną zalotnicę i ukarać ją.
Z tém szaloném postanowieniem ruszył z miejsca i, przeciskając się przez tłum, szukał błyszczącym wzrokiem Julii. Spotkał ją spacerującą po sali. Musiał wyglądać groźnie, bo w piérwszéj chwili, ujrzawszy go, idącego prosto ku niéj, zbladła i cofnęła się. Wnet jednak odzyskała zimną krew i chciała minąć go, udając, że nie widzi. To było niepodobném, bo zastąpił jéj drogę i stanął przed nią tak, że ruszyć się nie mogła.
— Panno Julio — odezwał się głosem stłumionym z wewnętrznego wzburzenia — proszę mi wytłómaczyć, co to wszystko znaczy?
— Nie mam powodu tłómaczyć się przed nikim z mego postępowania — odrzekła z pogardą.