Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rabiano, ozdabiano. Panowie zamawiali bukiety dla dam, chodzili z wizytami po domach, zapraszając do tańca. Po sklepach kupowano na gwałt różne drobiazgi, potrzebne do uzupełnienia toalety; muzykanci uczyli się nowych tańców, służba hotelowa zajęta była ubieraniem sali; słowem, wszystko się krzątało. Baron czarodziéj dokazał cudów magiczną sztuką słowa: bal wypędził nudy ze zdrojowisk i wlał życie we wszystkich. Im bardziéj zbliżał się zapowiedziany dzień balu, tém ożywienie było większe.
I w wigilią balu zjawił się także Adolf. Jan spotkał go na chodniku koło hotelu. Miał minę nadzwyczaj zadowoloną; mijając go, zaledwie raczył mu kiwnąć trochę głową i spojrzał na niego z góry, wyniośle, jakby tryumfująco. Jan, obejrzawszy się za nim, widział, że poszedł prosto do mieszkania Nadermanów.
Wieczorem i on także tam poszedł, ale, ku wielkiemu zdziwieniu, nie przyjęto go. Służący mu oświadczył, że panienka słaba, i dlatego państwo przeprosić go kazali. Piérwszy to raz zdarzyło mu się coś podobnego, bo choć nieraz Julia była cierpiącą na migrenę, lub inną jaką pomniejszą słabość, dla niego wyjątkowo drzwi domu bankierowstwa zawsze stały otworem. Dziś i on należał do wyjątków. Tłómaczył to sobie tém, że może Julia chce wypocząć na jutrzejszy bal, i uspokojony tą perswazyą, wracał do domu, gdy na zakręcie ulicy spostrzegł barona