Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjemnych. Postanawiał sobie w duszy bywać u nich o tyle tylko, o ile konieczność i względy gościnności wymagać będą. I rzeczywiście następnego dnia bawił tam zaledwie kilka godzin i, pomimo próśb Julii, pożegnał się wcześnie. Ale Leon wyszedł z nim także; przyczepił się do jego towarzystwa, bo się nudził ogromnie w téj mieścinie, gdzie nie było ani kawiarni, ani teatrów. Jedyną jego rozrywką mogło być towarzystwo Jana, i dlatego nie opuszczał go przez cały dzień. Grzeczność nakazywała Janowi zaprosić go na papierosy i pogawędkę do siebie. Leonowi było to bardzo na rękę, że miał gdzie zabić czas, i stał się odtąd częstym gościem. Był to dla Jana bardzo męczący gość, bo przez niego rzadko bardzo mógł widywać Amelią. Można było wprawdzie zaradzić temu, gdyby był wprowadził Leona w swoje kółko familijne, ale nie chciał tego z umysłu. Zdawało mu się, że ubliżył-by tém miłości swojéj, gdyby blizkiego krewnego Julii zapoznał z tajemnicami swego serca. Znał złośliwy dowcip Leona, który nie oszczędzał nikogo, i nie mógł pozwolić na to, aby Amelią narażać na złośliwe jakieś uwagi garbuska. Była ona dla niego rodzajem świętości, którą chronił przed oczyma profanów.
Niepodobieństwem jednak było, aby Leon, bywając tak często u Jana, nie spotkał kiedy Amelii. Stało się to raz właśnie, kiedy wychodzili z domu do Nadermanów. Na schodach spotkali Amelią, idą-