Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

maczyć powód swojéj nieobecności i dowiedziéć się o jéj zdrowiu, bo aptekarz zaniepokoił go, mówiąc, że stara żydówka przychodziła znowu po morfinę.
To téż zdziwił się niemało, gdy zastał ją zupełnie zdrową; wybierała się właśnie do jego matki. Zdziwił się jeszcze więcéj, gdy Amelia powiedziała mu, że nigdy w życiu nie używała morfiny.
— Dla kogoż więc Sura mogła brać to lekarstwo? A wiem dobrze, iż nieraz już je brała.
— Może dla siebie, albo dla ojca.
— Czy ojciec twój jest tutaj?
— Był, ale już wyjechał. Przyjechał w nocy, nie wiem nawet kiedy, bo spałam tak mocno, że nie słyszałam. Dopiéro nad ranem dowiedziałam się o tém. Chciałam go zatrzymać, aby był u was i poznał ciebie, ale ważne jakieś interesa nie pozwoliły mu zostać. Obiecał mi, że tu będzie znowu za parę tygodni. No, a ci twoi goście wyjechali także, i nie bardzo ci smutno po nich?
— Są jeszcze.
— Są? — zapytała żywo i niespokojnie spojrzała na niego. — Dlaczego zostali?
— Przykry wypadek ich zmusił. — Tu Jan opowiedział Amelii o nieszczęściu, jakie spotkało rodzinę bankiera. Zasmuciła się tém bardzo. Nietylko szło jéj o stratę, jaką ponieśli, ale i o tę stratę, jaką będzie musiała sama ponieść, będąc pozbawioną Jana na czas dłuższy. Był on dla niéj skarbem, ko-