Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Złodziéj widocznie miał dosyć czasu do wyboru, bo wziął tylko najkosztowniejsze rzeczy; resztę, jak suknie kobiece, bieliznę, zostawił. A chodźcie zobaczyć.
Przeszli do drugiego pokoju, gdzie bankierowa z rozpaczy łamała ręce i co chwila wąchała flakonik z kolońską wodą, aby nie zemdléć ze wzruszenia.
— A więc i moich pereł niéma? — spytała Julia.
— Nic niéma! wszystko zabrano, zrabowano! — desperowała matka.
— Niczego mi tak nie żal, jak moich kolczyków. Pan je znasz dobrze, panie Janie? nawet panu podobały się bardzo.
— Więc kradzież prawdopodobnie dokonaną była na kolei — odezwał się Jan, zmieszany także niepomału tym wypadkiem.
— Tak się zdaje.
— Należy więc przedewszystkiém szukać tam wyjaśnienia tego niewytłómaczonego faktu.
— Właśnie dałem już znać o tém naczelnikowi stacyi, jak również zawiadomiłem sąd i policyą.
Na to nadszedł Leon, który na mieście dowiedział się o wszystkiem. Wiadomość bowiem o téj kradzieży z niesłychaną szybkością się rozeszła i całe miasto było nią poruszone. Niebawem nadbiegł naczelnik stacyi, komisarz policyi, kilku żandarmów i urzędnik sądowy. Rozpoczęło się badanie, spisano protokół i usiłowano znaléźć jaką taką poszlakę; ale wszystkie dochodzenia nie doprowadzały do wytłó-