Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oświadczenie uczuć. Nigdy przedtém Julia nie była z nim tak szczerą. Owszem, kiedy on dawał jéj wyraźne dowody swéj miłości, zdawała się nie rozumiéć go; gdy tymczasem teraz sama z taką otwartością odkryła się przed nim. Nie przypuszczał w tém wyznaniu nic więcéj nad chwilowy kaprys rozpieszczonéj jedynaczki, któréj zachciało się nagle jego serca, jak zabawki, a zachciało się dlatego właśnie, że trudność dostania była większą; znając Julią, wiedział dobrze, że to nie serce mówiło przez nią, ale podrażniona jego obojętnością miłość własna, chęć zaspokojenia swojéj woli; a jednak nie miał odwagi odpowiedziéć na to wyznanie tak, aby jéj całkiem odebrać nadzieję, a przynajmniéj szukał słów takich, w których-by jéj, jak w cukierku, podać tę przykrą wiadomość.
Na szczęście wejście ojca przerwało tę drażliwą dla niego rozmowę. Bankier zdawał się być czémś zafrasowany. Twarz jego, zwykle spokojna, była w téj chwili trochę wzruszona.
— A to wcale nieprzyjemna niespodzianka — rzekł, wchodząc do pokoju. — Czy wiecie, co się stało? Okradziono nas. Wszystkie kosztowności, pieniądze, jakie mieliśmy w kufrach, zginęły.
— Gdzie? kiedy? — spytał Jan — wszak dopiéro co rzeczy przywieziono z kolei.
— To téż to jest niewytłómaczone. Kufry były zamknięte, zamki są nienaruszone, a rzeczy zginęły.