Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
X.

Kiedy Jan, idąc za radą matki, zdecydował się wyjść na kolej, na przyjęcie Nadermanów, nie przypuszczał nigdy, że tak trudno będzie mu przebyć tych kilka godzin w towarzystwie Julii. Teraz dopiéro przekonał się, jak męczącą przyjął rolę na siebie. Nie mógł rozmawiać z nią, jakby z osobą całkiem obojętną, z którą zwykła łączyła-by go znajomość, a nie chciał być takim, jak dawniéj; bał się nawet potrącić w rozmowie o coś takiego, co-by przypominać im mogło przeszłość, o któréj chciał teraz zupełnie zapomniéć. W takich warunkach rozmowa była bardzo trudną. W liczniejszém towarzystwie szło jeszcze jako tako, rozmowa była ogólną, o wszystkiém, i wszyscy brali w niéj udział. Ale gdy starzy Nadermanowie przeszli do drugiego pokoju, gdzie właśnie składano kufry i tłumoki, a Leon pod jakimś pozorem wysunął się na miasto i młodzi zostali sam-na-sam ze sobą, położenie Jana stało się wielce kło-