Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na stacyi zmusił go pożegnać Węgra i wrócić do wagonu. Pociąg niebawem ruszył z miejsca.
— Kto to był ten pan, z którym pan rozmawiałeś? — zapytała go Julia.
— To jakiś magnat węgierski — odrzekł Adolf niby obojętnie, a jednak w tonie głosu przebijało się zadowolenie z téj znajomości.
— Pan go znałeś dawniéj?
— Nie, teraz dopiéro zrobiliśmy znajomość. Zdaje się, że będę mógł z nim zrobić korzystny interes dla naszego banku. Chce mi sprzedać część lasów.
— Więc ma i lasy?
— O, bardzo zamożny człowiek.
— A wygląda więcéj na człowieka, co wyszedł z lasu, niż na takiego, co ma lasy. Nie uważałeś pan, jakie on ma okropne spojrzenie?
— A mnie się zdaje, że on więcéj na żyda wygląda — odezwał się Leon.
— Ależ, mój Leonie, ty każdemu musisz łatkę przypiąć! — odezwał się zgorszony Adolf, stając w obronie swojéj świeżéj znajomości.
— Możemy się przekonać na następnéj stacyi. Jeżeli wam idzie o to, gotów jestem sam zapytać się go. Wszak jedzie tym samym pociągiem? tak?
Pytanie jego zostało bez odpowiedzi, bo Julia nagle sobie przypomniała teraz, że Adolf powinien był wysiąść na téj stacyi, którą minęli. Zaczęła się więc znowu dąsać i gniewać, i wśród tego zapomnia-