Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie wiem, czy to miłość, ale jestem teraz tak szczęśliwą, jak nigdy. Tak szczęśliwą, że aż boję się o to szczęście.
— Nie bój się, moja droga! nikt go nam już teraz nie zabierze.
Ojciec przerwał im rozmowę. Wracał z kancelaryi swojéj z papierami pod pachą.
— Jest tu jakiś list do ciebie — rzekł do syna i podał mu list w różowéj kopercie, na któréj zobaczył złoconą cyfrę Julii.
List ten zadziwił go mocno i przestraszył. Czego może chciéć od niego Julia? dlaczego odzywa się do niego teraz, kiedy wszystko między nimi uważał za skończone. Z pewném oburzeniem rozerwał kopertę i wyjął mały arkusik eleganckiego papieru, na którym także była cyfra Julii; pismo jednak nie było jéj, tylko Leona, a zawierało te słowa:
„Piszę na wyraźne żądanie Julii w jéj mieszkaniu i na jéj papierze, aby ci donieść, że gotuje się ogromny najazd na ciebie; dnia 20 bowiem tego miesiąca wybieramy się wszyscy do jednego z miejsc kąpielowych w Galicyi, do którego droga prowadzi przez wasze miasteczko. Jest to kaprys panny Julii, że właśnie wybrała to miejsce, a ty wiész, jak rodzice dogadzają kaprysom rozpieszczonéj jedynaczki. W waszém miasteczku wypada podobno nocleg. Julia spodziewa się po twojéj galanteryi, że, jako obznajomiony z miejscowością, zajmiesz się