Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z uwagą i postanowiła sobie poddać się tym wszystkim formalnościom, aby jak najprędzéj wyznawać tę wiarę, którą on wyznawał. Wszak tą wiarą miała pozyskać sobie jego miłość, jeżeli nie tu, to tam, w wieczności. Gotowa była prowadzić życie w pokucie i cierpieniach, byle tam zdobyła sobie jego. Miłość więc gotowa była doprowadzić ją do ascetyzmu. Jedna okoliczność wpłynęła jeszcze więcéj na pomnożenie téj gorliwości religijnéj i pomogła nadzwyczaj pannie Zenobii do nawrócenia jéj na łono katolickiego Kościoła.
Pewnego bowiem dnia Leszczycowa, zdziwiona długą nieobecnością Amelii, idąc z mężem na spacer, wstąpiła do niéj dowiedziéć się, czy przypadkiem nie była słabą; a widząc, że jest zdrową, namówiła ją, aby się z nimi przeszła.
— Siedzisz w domu ciągle, to ci szkodzi; pomizerniałaś nawet trochę — rzekła, przypatrzywszy się bliżéj żydówce. — Chodź, przejdziesz się z nami, zaraz ci się lepiéj zrobi; kwiaty i ludzie potrzebują słońca i powietrza.
Amelia nie dała sobie dwa razy powtarzać zaproszenia; ubierała się prędko, a serduszko jéj biło mocno, bo słyszała wyraźnie, jak Leszczycowa mówiła: przejdziesz się z nami. Ten wyraz „z nami” dzwonił jéj ciągle w uszach, pukał w sercu. Ani wątpiła, że Jan czeka przed domem, i dlatego zadziwiła się smutnie, że znalazła tylko samego Leszczy-