Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pannę Zenobią i, sama usiadłszy przy niéj, słuchała jéj cierpliwie.
Propagatorka wiary rozwinęła cały zasób wymowy; wszystkich wiadomości, jakie zaczerpnęła z katechizmu, z kazań, z książek nabożnych, użyła dla przekonania żydówki o potrzebie chrztu; przedstawiała jéj moralne i materyalne korzyści, jakie osiągnie przez przyjęcie tak ważnego sakramentu; mówiła o łasce Bozkiéj, o darach Ducha Świętego, zbawieniu wieczném i nagrodzie sprawiedliwych.
Amelia słuchała jéj z głęboką uwagą, w poważném zamyśleniu. Pierwszy raz dopiéro tak wielkie zagadki życia, jak: śmierć, Bóg, zbawienie wieczne, obiły się o jéj uszy. Dotąd nie myślała nigdy o tém, wychowywała się bowiem prawie bez żadnych pojęć religijnych; wiedziała, że tam gdzieś w górze jest Jehowa, stwórca świata, ale myśl jéj nie śmiała nigdy wznieść się do badania prawd, objawionych przez tę najwyższą Istność; wierzyła ślepo w to, co jéj mówiły przykazania, nie robiła nikomu źle, a przywiązanie do ojca było jéj religią. Wiedziała, że chrześcijanie mają innego Boga, a raczéj wielu Bogów, bo wizerunki ich spotykała nieraz po gościńcach, na murach kościelnych; ale nie przyszło jéj nigdy na myśl zastanawiać się nad różnicą w tym względzie. Wydawało się jéj to dosyć obojętném, do kogo ludzie się modlą, i dzieliła ich, nie według różnicy wiary, ale według tego, czy byli źli, czy dobrzy. W poję-