Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

weźmie. Jednak to zawsze wielkie nieszczęście. Szkoda człowieka. Był nieludzki, ale tęga głowa.
— I jakiż powód buntu? — spytał Adolf, nieznający jeszcze dokładnie stosunków miejscowych.
— Robotnicy żądali podwyższenia płacy, a on im jeszcze umniejszył, wiedząc, że, dla braku zarobków okolicy, będą musieli przystać na cenę, nałożoną przez niego. To robotników oburzyło. Rzucili się na dom Müllera, podpalili. Wśród zgliszczów znaleziono ciało jego, jak pisze gazeta. Trup był tak na węgieł spalony, że nie można było rozeznać, czy zginął od pożaru, czy z ręki ludzkiej. Wiadomość o tyra wypadku zgubnie oddziała na inne fabryki. Taki przykład działa zaraźliwie. Szczególniéj, że nie brak pokątnych agitatorów, którzy rozdmuchują niechęć robotników do właścicieli. I u mnie pojawił się tu niedawno taki podżegacz; ale ludzie moi wypędzili go.
— Więc chciał ich również namawiać do buntu?
— Tak. Aby żądali ode mnie podwyższenia płacy.
— A ile robotnik bierze tutaj?
— W kopalniach dziesięć srebrnych groszy, w kuźnicach dwanaście.
— To bardzo mało. W Anglii...
— Naszych fabryk nie możesz porównywać z angieskiemi — przerwał mówiącemu Schmidt — tu inne stosunki. Powiąż nasze fabryki z główną