Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

néj, postępowéj, otaczało go, on był jéj sztandarem, jéj kierownikiem. Napisał wtedy, pamiętam, „Nasze credo”. Poemat miał siłę i ogień marsza bojowego, porywał i wstrząsał do głębi; ale bo téż w nim wypowiedział najżywotniejsze prawdy, które, zawalone przesądami i fałszem, dobywają się z wysileniem i walczą o prawo bytu... Dziś może Maurycy nie przyznał-by się do tego poematu, który w tysiącznych odpisach krąży między młodzieżą; nie przyznał-by się może i do tego kółka, w którém żył wtedy. Dziś, jak kameleon, zmienił barwy i zasady, stał się sługą przesądów, które dawniéj kopał nogami; przeszedł do innego obozu. Ten obóz dał mu stanowisko i imię, jakiego tam szczupła garstka szermierzy prawdy i postępu dać mu nie mogła.
— Więc to jest powód twojéj niechęci do Maurycego, że się sprzeniewierzył waszym znakom. Nie uwzględniasz, że natura, tak nawskróś delikatna, wybredna, artystyczna, nie mogła istnieć w téj rubasznéj atmosferze, gdzie brutalność i szorstkość uchodzą za kardynalne cnoty.
— Dobre masz pojęcie o demokracyi — rzekł, śmiejąc się, Adolf. — Nie dziwię się, że ci nigdy nie przyszła myśl zostania demokratą. Masz o niéj wyobrażenie takie, jakie nasz chłop o piekle... Ale mniejsza o to; nie będę ci prostował tych pojęć, które, według mnie, już się przeżyły i istnieją tyl-