Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niż słusznością, bardziéj niż ojciec sprzeciwiał się temu małżeństwu.
Potém siostra ta znikła bez wieści, a Schmidt z tego powodu zawsze sobie robił wymówki, że gdyby nie był kierował się uprzedzeniem, siostra jego i Jakób byli-by może szczęśliwymi ze sobą. Przyjął więc do służby Jakóba, płacąc tem niejako dług z przeszłości i nawet lepiéj go uposażył, niż innych dozorców. Nie zdołał jednak tém przywiązać go do siebie. Mruk był zawsze mrukiem, odludkiem, nie umiał ani prosić, ani dziękować.
I teraz właśnie nie mógł zdecydować się iść podziękować Adolfowi za ocalenie córki. Był wzruszony szlachetném poświęceniem się syna Schmidta, nie mógł nie czuć wdzięczności za ocalenie córki, jedynéj na świecie istoty, która nie stroniła od niego i do któréj on się przywiązał; a jednak nie mógł znaléźć czy dość śmiałości, czy chęci, by zbliżyć się do młodzieńca i powiedziéć mu słów kilka. Z niespokojnych jego ruchów i częstych spojrzeń, rzucanych w stronę, gdzie stał Adolf, widać było, że namyślał się, czy iść, czy nie iść. Ale zanim się namyślił, Schmidt z synem już odeszli do domu. Nikt nie zwracał uwagi na dziwne zachowanie się starego Mruka, nikt się nawet nie dziwił, że nie zdobył się na podziękowanie Adolfowi, tak nie spodziewali się od niego czegoś podobnego, zwła-