Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liwości, zabrał pozew z rąk barona dla zmienienia go. Obiecał stawie się z nim na drugi dzień rano.
Tymczasem wieczorem, baron, przeglądając dzienniki, spostrzegł między rozmaitościami artykuł, który go zastanowił; zatytułowany był bowiem „Wylew w Zalesiu“. Baron wziął się z uwagą do odczytania go. Artykuł był téj treści:
„Niepamiętne burze i grady, które przez kilka dni nawiedzały okolicę Zalesia, spowodowały tak wielki wylew rzeki, płynącej przez tę okolicę, i wyrządziły tak wielkie straty, że mieszkańcy do nędzy przyprowadzeni zostali. Za staraniem panów Schmidtów, fabrykantów sąsiedniej osady, rząd wyznaczył zapomogę dla nieszczęśliwych w kwocie 5000 talarów, a bank zastawniczy, za poręczeniem tychże fabrykantów, otworzył dla poszkodowanych gospodarzy kredyt do wysokości 30, 000 talarów“.
Baron, po przeczytaniu tego artykułu, zachmurzył się. Czyn Schmidtów zadziwiał go i upokarzał zarazem. Zrobili oni to, co do nich nie należało, co było właściwie jego obowiązkiem. A jemu nawet na myśl nie przyszło pamiętać o tych nieszczęśliwych. Zajęty sprawą przeciw Adolfowi, myśląc o własnej tylko krzywdzie i szkodzie, nie pomyślał, że tylu biednych daleko dotkliwsze poniosło straty.
Gniewał się sam na siebie za to zapomnienie, wyrzucał sobie brak przytomności i roztargnienie.