Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dów swéj obawy; zdawało mu się, że, oszukując doktora, oszukuje chorobę. Obawa o Zofią zrobiła go tak dziecinnym.
— Więc cóż robić?.. — spytał zgnębiony. — Radź, doktorze... Od czegóż wasza nauka?..
Doktor wątpliwie ruszył ramionami.
— Tu lekarstwami niewiele poradzi... Odżywianie organizmu... rozrywka... może wyjazd za granicę... do kąpieli żelaznych... — to są skromne środki, jakie ma medycyna na tego rodzaju choroby... Natura tu może bardzo wiele... To mię jednak zastanawia — rzekł po chwili — że, jak pan powiadasz, nie było żadnego szczególnego powodu do téj choroby. W takim razie trzeba-by przypuścić jedynie defekt familijny. Tymczasem i tego przypadku tu niéma. Wszak tak powiedziałeś, panie baronie?..
Baron udał, że nie słyszy pytania, by nie był zmuszony odpowiadać na nie, i zagadnął prędko o co innego.
— Więc jakież wody radzisz nam, doktorze?.. — spytał pośpiesznie.
— Franzensbad... Ale to tylko w tym wypadku, gdyby stan zdrowia się nie pogorszył...
— A gdyby się pogorszył?.. — spytał baron zmienionym głosem.
— W takim razie musieli-byśmy chorą gdzie-