Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Adolfie! śpiesz do nich! — rzekł Schmidt, zatrzymując w pędzie bryczkę — ja jadę po sikawki i ludzi.




III.

Wśród dymu i ognia z niesłychaną odwagą się uwijał; w najniebezpieczniejszych miejscach narażał się, bez względu na siebie, i ratował familie robotników, które ogień śpiące zaskoczył. Była chwila, w któréj omało nie padł ofiarą własnego poświęcenia się. Było to koło mieszkania dozorcy, pod którém w piwnicach znajdowały się składy nafty. Ogień ogarnął już przednią część budynku, była więc obawa, że niezadługo dostanie się do piwnic i nastąpi wybuch, który powiększyłby pożar i rozniósł szeroko. Przytomny maszynista, kierujący tu obroną, wnet pośpieszył z ludźmi w stronę, gdzie wychodziło okratowane okno od piwnicy i miał zamiar zasypać loch piwniczy nawozem i częstem polewaniem go sikawkami uniemożebnić dostanie się tam ognia. Gdy się w tym celu zbliżono do okienka, spostrzeżono młodą dziewczynę, która przez kraty wyciągała ręce i rozpacznie wołała o ratunek. Była to córka dozorcy, która, w czasie nieobecności ojca, przebudzona za-