Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kogo?
— Tę damę, amazonkę, która tylko co przejechała tędy.
— Amazonkę?
Twarz Adolfa ożywiła się nagle, jak toń wody, poruszona wiatrem, — muszkuły jej zadrgały i nabiegły krwią.
Ojciec spojrzał na syna. Domysł zasępił mu oblicze.
— Amazonka na karym koniu, w zielonej woalce?.. — spytał Adolf z zajęciem.
— Tak... Ty ją znasz?
Stary spojrzał podejrzliwie, badawczo na syna.
— Znam... — — powiedział Adolf, spuszczając oczy.
— Kto ona jest?
— Siostrzenica barona...
— Teraz rozumiem. Ona tu dla ciebie przyjechała...
— Ależ ojcze!..
— Nie zapieraj się. Cóż by miała za powód tu przyjeżdżać?
Adolf chciał zaprzeczyć, a zarazem chciał-by był wierzyć temu. Domysł ojca wydawał mu się zanadto śmiałym, obrażającym baronównę; a jednak radby był być przekonanym, że ojciec się nie mylił.
— Więc to baronówna?.. — powtórzył stary, jakby, do siebie, i wargi jego wzdęły się w górę