Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Było-by to nie bardzo przyjemném dla mnie i dla ciebie.
Widząc w oczach syna niepokój i zafrasowanie, dodał prędko dla uspokojenia go:
— Tajemnica ta tyczy osób, które już nie żyją, a które należały do naszéj familii. Jakób pewnie-by poruszył tę tajemnicę, bo ona posłużyła-by mu do obrony, a tegom sobie właśnie nie życzył. Był-bym nawet sam puścił zbrodniarza, gdyby mi nie szło o opinią ludzi, których-by to uderzyć musiało. Dobrze więc się stało, żeś ty to zrobił. Może to upamięta tego łotra. Dla formy jednak, należy śledztwo przeprowadzić. Ty się tém zajmij, bo ja wyjeżdżam do miasta. Dziś rozpocznę otwartą walkę z baronem w sądzie.
To powiedziawszy, pożegnał syna i wyszedł; w pół godziny potém wyjechał do miasta.
Po jego odjeździe, Adolf czas jakiś spoczywał jeszcze, rozmyślając o tém, jak szczęśliwie zakończyła się sprawa, która go tyle namysłu i wahania kosztowała. Wola Zofii była spełnioną bez obarczenia sumienia. Czuł się zadowolonym i szczęśliwym. Wstał z lekkim umysłem i niebawem zajął się spełnieniem polecenia ojca. Trzeba było odegrać przed ludźmi tę komedyą, by usunąć wszelkie podejrzenia. Zwołał więc kilku ludzi, tak z domowników, jak z robotników, i zapytywał ich, czy nie widzieli téj nocy kogo obcego w oko-