Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

robotników ze Szlązka, zaciągnąłem pożyczkę i walczyłem na wytrzymane z baronem.
Energia moja zwyciężyła. Baron nie był w możności długo opłacać tak hojnie robotników, zwłaszcza, że robota koło jakiéjś willi, czy zamczyska, które stawiał, skończyła się. Robotnicy zostali bez roboty, marli z nędzy i wracali do mnie, prosząc ze łzami o zarobek, a przeklinając barona.
Po tym nieudałym ataku na mnie, proponowałem znowu baronowi sprzedanie mi parku, dotykającego do moich fabryk. Nie odpowiedział nawet na mój list. Chciałem potém przez las, którym teraz jedziemy, poprowadzić koléj i złączyć ją z główną linią. Koléj taka ułatwiła-by niesłychanie transport wyrobów moich, podniosła-by wartość fabryk, a i dla okolicy była-by korzystna, zwłaszcza, że poprowadzenie jéj dało-by się zrobić małym kosztem. Droga równa, jak po stole; zaledwie kilka strumieni ją przerzyna, przez które trzeba-by przerzucić parę mostków niekosztownych. Podałem o koncesyą do rządu; sprawa ta leżała w ministeryum czas długi, za staraniem barona. Używał wszelkich środków, aby mi koncesyi nie udzielono.
— I jakiż powód téj konsekwentnéj niechęci barona?
— Różne są powody — odrzekł Schmidt zagadkowo — najważniejszy jednak ten, że stary ba-