Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zadługo sprowadzono machiny do pompowania wody, osuszono kopalnie; fabryki jedna po drugiéj powstawały z szybkością; w przeciągu trzech lat okolica najbliższa kolei podniosła się niesłychanie; akcye poskoczyły na 180, a ja, z ubogiego czeladnika, stałem się nagle właścicielem fabryki, wartującéj dwakroć sto tysięcy talarów. Biedna matka twoja nie doczekała się już téj chwili tryumfu mego; w parę lat po twojém przyjściu na świat umarła. Ojciec mój poprzedził ją. Kłopoty i zmartwienia familijne, zatargi z dziedzicem, który się z nim bardzo źle obszedł, dobiły go. Nie mogłem mu wtedy jeszcze nic pomódz, bo to był właśnie czas, gdy najciężéj borykać się musiałem z losem. Kiedy mi się szczęście uśmiechnęło, stary już dawno leżał w ziemi. Nie mogąc nic zrobić dla żywego — umarłemu postawiłem grobowiec. Pamiętasz ten grobowiec, otoczony sztachetkami, pod którym nieraz bawiłeś się z piastunką? To grobowiec dziadka twego, postawiony na tém miejscu, gdzie stała kuźnia jego. Całą bowiem osadę Zalesia kupiłem od włościan. Było w tém po trochu przywiązanie do miejsca, w którém się urodziłem, po trochu chęć dokuczenia baronowi, który niechętném okiem patrzył, jak w środku jego majętności rozsiadłem się z mojemi fabrykami; ale głównie powodował mną interes, gdyż, obznajomiwszy się z praktyki z pokładami ziemi, przeko-