Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bym się ani na chwilę powiedzieć: niewinny! — rzekł Jerzy surowo.
— Zabójca matki niewinny? — odezwała się Irena. — Jerzy, co ty mówisz?
— Kobieta, plamiąca łoże małżeńskie, nie ma prawa odwoływać się do uczuć synowskich. Wiarołomstwem zrzekła się ich — rzekł Jerzy.
Irena zbladła. Podczas całej tej mowy serce jej było jakby na torturach. Maurycy milczał — nie śmiał wziąć w obronę wiarołoшnej Klitemnestry. Ostatnie jednak zdanie oburzyło go i rzekł:
— Jest to pojęcie niechrześcijańskie. Znać po tobie, że siedzisz w kłasycznej tragedyi.
— Medycyna również jest tak nielitościwą — odezwał się Adolf, mierząc przenikliwem spójrzeniem Maurycego — każe amputować natychmiast części zarażone gangreną, aby ocalić całość. Całością był tu honor rodziny.
Adolf nie całkiem może podzielał surowe zdanie Jerzego; poparł go jednak, by zapewnić moralne zwycięztwo mężowi i podnieść potworność wiarołomstwa.
Maurycy i Irena spójrzeli prawie równocześnie na niego i odpowiedzieli na jego zdanie — milczeniem.
Milczenie było ciężkie, przygniatające, jak powietrze przed burzą.
Wejście Zofii ożywiło trochę ciężką,duszną