Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słyszéć wyrzuty i skargi. Jeżeli więc o mnie tu tylko chodzi, to nie przykrość, ale dobrodziejstwo mi zrobisz, pozbawiając mnie tego kawałka ziemi.
— Nie, nie! to być nie może. Ani piędzi ziemi nie ustąpię. Nie proś mnie, nie mów mi nigdy o tém, jeżeli nie chcesz psuć mi humoru. Dopóki ja żyję, Schmidt nie wejdzie w te poświęcane gaje!




XIII.

Dziwne usposobienie Zofii zwróciło nawet uwagę Ireny i Maurycego, pomimo że ci tak byli sobą zajęci, iż zdawało się, że ich cały świat zresztą nie obchodzi. Jednego dnia po obiedzie, siedząc koło fontanny, rozpoczęli o tém rozmowę.
— Czy uważasz pan — spytała Irena — jak Zosia zdziwaczała od pewnego czasu? Marzy wciąż o jakichś filantropijnych instytucyach, czuje się niezadowolnioną, nieszczęśliwą, i nieraz tak niezwyczajne, potworne robi pytania, że zaczynam się obawiać o nią. Matka jéj skończyła podobno w zakładzie obłąkanych.
— Nie obawiaj się pani tego. Jest to stan chorobliwy, ale bardzo naturalny w tym wieku, jak