Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla wygody kilku ludzi, a inni nie mają tysiącznej cząstki tego na konieczne potrzeby.
— Jak widzę, panna Zofia została komunistką. Może masz zamiar wywłaszczyć mnie i rozdać ziemię twoim protegowanym sankiulotom?
— Nie było-by to przecież nic złego, kochany wuju. Jednak nie o tem myślałam. Chciałam cię tylko spytać, dlaczego, mając takie obszary ziemi, nie chcesz cząstki małej odprzedać Schmidtom?
— Więc do tego zmierzamy! Schmidt, nie mogąc nic wskórać u mnie, ciebie wziął za protektorkę.
— Omyliłeś się, wuju, w domysłach. Nie znam wcale tego człowieka; ale, rozmawiając wczoraj z rządzcą o tem, przypadkiem dowiedziałam się, że stary Schmidt kilka razy już robił ci korzystne propozycye względem nabycia kilkuset morgów dla rozprzestrzenienia swych fabryk. I czemuż nie chcesz przystać na to?
— Baron nie sprzedaje, bo nie chce uchodzić za bankruta — odrzekł nieco napuszyście. — Darować mógł-bym, ale darować nie chcę fabrykantowi, który podstępnym sposobem wślizgnął się w środek moich posiadłości i zapowietrzył okolicę fabrycznym dymem.
— A jednak na takiem rozprzestrzenieniu fabryk zyskało-by Zalesie. Ludzie z naszej wsi