Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszyscy jesteśmy w tym stanie, że mogli-byśmy nic nie robić.
— No tak, to prawda, że robimy, Ale eo świat ma z tej naszej pracy? Ty, wuju, zajmujesz się ogrodem, sztukami pięknemi, skupujesz obrazy — dajesz więc zarobek wielu ludziom. Ale, naprzykład, pan Maurycy pisze, Irenka śpiewa, Jerzy komponuje — to prawda; ale jaka korzyść z tej ich pracy? co świat ma z tego?
— Jakto co? Sztuka podnosi narody, uszlachetnia, cywilizuje.
— Tak, czytałam o tem; ale w życiu nie widziałam tego nigdy prawie. Najczęściej lichy obraz lub słaby wierszyk rozpalał ludzi do czynu, zachęcał do modlitwy. Arcydzieła więcej bawiły ludzi, niż podnosiły. Naprzykład ten obraz, który teraz wieszasz, wuju: powiedz mi, czem on podniesie ludzi, uszlachetni? Dlaczego malarz namalował starą, pół-zapadłą chatę, nędzę?
— Może, żeby tkliwe serca pobudzić do litości.
— A tobie przyszła taka myśl litośna, wuju, gdyś patrzał na ten obraz?
— Ależ, moja droga, przestań-że raz zadawać mi tak dziwne pytania! Zkąd u ciebie coś podobnego się wzięło? Pewnieś do jakiej przemądrej filozofii dorwała się w biblioteczce.
— Nie, kochany wuju; pytania te wysnułam