Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mój wuju, powiédz mi, dlaczego my właściwie żyjemy na świecie?
Baron spojrzał na nią zdziwiony, jak na waryatkę. Pytanie wydawało mu się nadzwyczaj dziwaczném. On nigdy jeszcze nie uczynił sobie podobnego pytania, to téż nie umiał na nie odpowiedzieć.
— Dziwna z ciebie dziewczyna... na co?... hm... na co?... abyśmy żyli i drugim dobrze czynili.
— A ci, którzy nie mogą czynić dobrze, dlaczegóż ci żyją?
— Ależ uwzięłaś się, moja kochana, z takiemi pytaniami! Nie wiedzieć zkąd ci one przychodzą do głowy.
— Bo chciała-bym wiedzieć, dlaczego żyjemy, a wtedy-bym wiedziała, jak żyć.
— Alboż ty źle żyjesz, moje dziecię? Jesteś dobra, posłuszna, uczynna, robisz tyle dobrego dla biednych. Sumienie nie powinno ci nic wyrzucać w tym względzie.
— Otoż właśnie, że wyrzuca. Robię dobrze biednym, ale przez to bieda nie zmniejszyła się na świecie, nie znikła nawet z naszéj niedużéj włości. Więc musi być inny sposób zaradzenia temu.
— Powinni pracować.
— A dlaczegóż my nie pracujemy?
— Jakto nie pracujemy? Czy nie widzisz nas ciągle zajętych: mnie, Jerzego, Maurycego, choć