Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gianmatteo zbogacony, gdyż otrzymał w nagrodę 50 tysięcy dukatów, osiadł w stolicy i chciał wycofać się z interesów, tymczasem jednak nastręczyła się nowa, silna pokusa w osobie córki króla francuskiego, Ludwika VII.
Zrazu ociągał się, bo strach mu było Roderyka, został jednak ściągnięty przymusem przez samą francuską Signorję... Wymawiał się, że ani umie, ani może leczyć wszystkich, gdyż istnieją osoby opętane tak przewrotne, że nie bały się ani gróźb, ani zaklęć, ani żadnej religji, z tem wszystkiem spróbuje, a jeżeli mu się nie uda, to prosi o wytłumaczenie i przebaczenie. Na co król rozgniewany odpowiedział, że jeśli mu córeczki nie wyleczy, to każe go powiesić...
Gianmatteo napróżno błaga Roderyka, aby go ratował; Roderyk czuje się zbyt dobrze, aby chciał porzucić swą pannę. Zaczem zwraca się do króla: «Sire» — rzecze — «jak mówiłem, istnieją duchy tak złośliwe, że niema z niemi wyjścia, jak z tym oto. Chcę jednak uczynić ostatnią próbę; jeżeli się uda, osiągniemy nasz cel, jeżeli nie, to jestem, Najjaśniejszy Panie, w twej mocy; będziesz miał nade mną zmiłowanie, godne mej niewinności...»
Próba polegała na tem, że kazał na placu Notre-Dame poczynić przygotowania do wielkiej pompy, w obecności najwyższych dostojników, zboku zaś ustawił huczną orkiestrę z trąbami, rogami, tamburami, kobzami, cymbałami, — poczem miałaby być wprowadzona opętana i na dany znak uczyniona przeraźliwa wrzawa.
Kiedy Roderyk obaczył taki tłum i taki wspaniały aparat, osłupiał i rzekł do siebie: «Co to zamierza uczynić ten tchórzliwy chłop? Czy chce mię zastraszyć swoją pompą? Czy nie wie, że ja znam zarówno wspaniałości nieba, jak furje piekielne? Ja mu tu dam cięgi». — A kiedy Gianmatteo zbliżył się i prosił jeszcze raz, aby wyszedł, odburknął: «Czego ci się zachciewa? Poco te wspaniałości? Myślisz, że ujdziesz mej potędze i gniewowi królewskiemu? Głupi chamie, na każdy sposób będziesz wisiał».
A kiedy tak na każdą prośbę odpowiadał obelgą, Gianmatteo pojął, że nie należy tracić czasu i dał znak kapeluszem, podniósł się tedy odrazu wielki okrzyk zgromadzonych i zabrzmiała muzyka instrumentów. Roderyk podniósł uszy i ogłupiały spytał Gianmattea, coby to wszystko miało znaczyć? — Na co ten jakby zmieszany rzekł: «Riada, biada Roderyku, to twoja małżonka przybywa, żeby cię odszukać». Trudno wypowiedzieć, jak się zaniepokoił Roderyk na wspomnienie żony. Przestrach jego był tak wielki, że bez zastanowienia przerażony czmychnął, poczem wrócił do piekieł opowiedzieć wszystko złe, jakie w dom wprowadza niewiasta, zaś Gianmatteo, który o tem wiedział lepiej od djabła, wrócił do siebie.

(Niccolo Machiavelli, II Principe, ed. Lisio Firenze 1899; Novella di Belfagor w Operette saliriche, ed. Benedetto, Torino 1920.)



ANGELO AMBROGINI POLIZIANO
(1454-1494)
TURNIEJ
Strofa 100—120

Prawdziwe — rzekłbyś — i piana, i morze,
Prawdziwa muszla i zefir, co wieje.
Piorunem błysną czasem oczy hoże,
Żywioły cieszą się, niebo się śmieje.
Godziny w bieli depcą piasków łoże,
Włos ich od wiatru wian kędzierzawieje,
Podobne mają postawę i lica,
Widno, że córy jednego rodzica.

Możnaby przysiąc, że z wód się wyrywa
Boska; prawicą wyżymając włosy,
Lewą jabłuszka dziewicze zakrywa;
Pod uciśnieniem lekkiem nogi bosej
Z piasku powstaje niby łąka żywa.
Potem pływaczkę wilgotną od rosy
Nimfy ogarną smukłemi ramiony
I zatulają w gwieździste osłony.

Ta nad kędziorów falą zwilgoconą
Trzyma girlandę z kwieciem rozmaiłem;
Złoto i wschodnie diamenty w niej płoną;
Ta uszy w perły z tęczowym prześwitem
Zdobi, a tamta barki jej i łono
Łańcuchem wokół wiąże złotolitym.
W takie się właśnie przybierały stroje,
Kiedy toczyły w niebie pląsy swoje.