Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szem, przyszedł tu domagać się u mnie jedynej nagrody, jaką mu udzielić mogę... Czyż nie miałem racyi cud wam zapowiadać?... Zbliżcie się bez trwogi. Już stąd nie odejdzie... Lecz drzwi zamknijcie, nie trza bowiem, by nam go porwał cud sprzeczny... Nie dotykajmy go zaraz... Zachować go musim na dłuższe rozkosze... O wy, biedni bracia moi, którym tyle cierpień sprawił, których wyrżnąć pragnął, których żony i dzieci sprzedawał, patrzcie na niego — to on! Powiadam wam: należy do mnie, do was, do nas!... Tak jednak srodze jak mnie, nie udręczył nikogo z was... Mieć go będziecie za chwilę... Giovanna go tu sprowadza, by zemsta nasza zmyła naszą hańbę! Zwracając się wprost do tłumu. Jesteście tu wszyscy, więc świadkami będziecie... Rzecz musi się wyjaśnić... Czy dobrze zrozumieliście cud bohaterski? Ten człowiek zabrał mi Vannę. Nie było na to rady; wszyscyście tego chcieli i sprzedaliście ją... Nikogo nie przeklinam... Stało się, co się stało! Mieliście prawo postawić wyżej życie wasze od mojego szczęścia... Lecz, czy znaleźlibyście sposób wskrzeszenia miłości tem, co ją zabiło?.. Zniszczyć umieliście, trzeba teraz odbudować!... Patrzcie! Giovanna to uczyniła.. Znalazła lepszy środek od Lukrecyi i Judyty!.. Lukrecya odebrała sobie życie, Judyt zabiła Holofernesa; lecz to czyny zbyt proste i dokonane tajemnie, w milczeniu!... Vanna nie zabija w zamkniętym namiocie, lecz sprowadza tu ofiarę żywą, aby holokaustę uczynić publiczną... Wszyscy, jak tu jesteśmy, zmażemy infamię, w której wzięliśmy udział... Lecz, jak to uczyniła?... Powie nam sama zaraz...

vanna.

Tak, powiem, lecz całkiem co innego...