Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
prinzivalle.

Czy kochałabyś mnie, gdyby los srogi nie zmusił powrócić za późno?

vanna.

Gdybym mogła powiedzieć, czyżby to już nie było kochać cię, Gianello? Ty zaś przecie wiesz równie dobrze, jak ja, że to rzecz niemożliwa... Lecz my tu rozmawiamy, jakby na bezludnej wyspie... Nicby to może nie szkodziło, gdybym była sama na świecie, lecz zapominamy, że w chwili, gdy zwracamy się z uśmiechem do przeszłości, kto inny cierpi... Opuszczając Pizę, boleść Gwida, głos jego stłumiony, bladość lic... nie! nie! nie mogę dłużej pozostać!... Świt pewno jest blizki. Pilno mi dowiedzieć się o tem... Ale!... słyszę czyjeś kroki... Ktoś się o namiot ociera... Traf lepsze ma od nas serce... Szepczą u wejścia... Słuchaj, słuchaj!... Co to jest?

SCENA IV.
ciż sami. — vedio.
Słychać szepty i pośpieszne kroki w około namiotu — poczem głos Vedia woła z zewnątrz.
vedio.

Panie!

prinzivalle.

To głos Vedia... Wejdź!... Co się stało?

vedio u wejścia do namiotu.

Biegłem... Uciekaj, panie!... Czas, wielki czas!... Messer Maladura, drugi komisarz Florencyi...