Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stem w twojej skórze, że mnie słuchasz, a ja mówię słowo w słowo to, co ty mówisz...

prinzivalle.

Ja także uczułem od pierwszej chwili, że mur — oddzielający, nas niestety! od wszystkich istot — staje się przeźroczysty. Zanurzałem w nim ręce, wyciągając je, jakby z wody, ociekające światłem, ufnością i szczerością... Zdało mi się także, że ludzie się zmieniają; że po dziś dzień myliłem się co do nich... Zdało mi się przedewszystkiem, że sam się zmieniam, że wychodzę nareszcie z długoletniego więzienia, że drzwi jego się otwierają, że kwiecie i liście kraty z okien wyjmują, że widnokrąg mnie otaczający usuwa każdy kamień z kaźni, że czyste powietrze poranka napełnia mi duszę i że w niem kąpie się miłość moja.

vanna.

Ja także się zmieniłam... Zdziwiona byłam mocno, że mogę do ciebie mówić tak, jak w pierwszej chwili mówiłam... Zwykle bywam bardzo milcząca... Nigdy nie rozmawiałam w ten sposób z żadnym mężczyzną, chyba z ojcem Gwida... A nawet z nim, to nie było to samo... Przytem, on żyje tysiącznemi rojeniami, które go całkowicie pochłaniają. Mówiliśmy z sobą tylko trzy, czy cztery razy... Inni mają zawsze żądzę w oczach, która nie pozwala im powiedzieć, że się ich kocha, że chciałoby się wiedzieć, co się dzieje w ich sercu. I w twoich oczach błyszczy żądza także, lecz nie ta sama. Nie sprawia odrazy, nie budzi obawy... W jednej chwili uczułam, że cię znam, chociaż nie przypominałam sobie, czy cię kiedy widziałam...