Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciepły dotąd, lecz noc będzie chłodna. — Przybyłaś bez broni, bez ukrytej trucizny?

vanna.

Mam na sobie tylko sandały i ten płaszcz. Rozbierz mnie, jeśli się lękasz podstępu.

prinzivalle.

Nie o siebie, lecz o ciebie się lękam....

vanna.

Nie stawiam wyżej tego, co mnie czeka nad ich życie...

prinzivalle.

To dobrze — i masz słuszność... Chodź, spocznij... Twarde łoże bojownika, ciasne jak trumna, nie jest ciebie godne... — Spocznij tu, na tych skórach żubrzych i baranich. Nie znają jeszcze kobiecego ciała, nie wiedzą, jak cenne jest i miękkie... Połóż sobie pod głowę to puszyste runo... skórę rysia, którą pewien król afrykański dał mi w darze po odniesionem przezemnie zwycięstwie... Vanna siada, w płaszcz owinięta. Światło lampy oczy ci razi... Czy chcesz, żebym ją przestawił?

vanna.

Mniejsza o to...

prinzivalle klęka u jej stóp i chwyta ją za rękę.

Giovanna... Vanna wyprostowuje się zdziwiona i patrzy na niego. Och, Vanna! moja Vanna.. — Bo i ja także miałem zwyczaj zwać cię w taki sposób... Obecnie omdlewam, wymawiając to imię... Tak długo zamknięte było w sercu mojem, że nie może wyjść z niego