Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

które wtedy dopiero może mogłoby być groźne, gdyby...

trivulzio.

Wobec Florencyi jeden człowiek nic nie znaczy!

prinzivalle.

Wierzysz zatem w przeznaczenie jej, i w dzieła, i życie?... Czyżby ona była czemś, czego nie rozumiem?

trivulzio.

Tak. W nią jedną wierzę. Reszta niczem dla mnie.

prinzivalle.

Kto wie?! Rzecz możliwa... Masz słuszność, jeśli w nią wierzysz.. Nie mam ojczyzny... nie mogę za-tem pojąć... Chwilami zdaje mi się, że miećbym ją potrzebował.. Lecz mam co innego, czego mieć nie będziesz, czego żaden człowiek nie miał w takim jak ja stopniu!... Mieć będę wkrótce, za chwilę... tu!... Każden z nas ma to, co mu wystarcza... Rozejdźmy się. Brak dziś czasu na ważenie podobnych zagadek. Jesteśmy jeden od drugiego bardzo dalecy, a jednak prawie dotykamy się siebie... Każdy człowiek posiada własne przeznaczenie... Jedni żyją ideą, inni żądzą... Tobie byłoby równie trudno zmienić ideę, jak mnie żądzę moją.. Gdy się ma więcej zapału od zwykłych ludzi, idzie się za niemi, aż do końca... A to, co czynimy, słuszne jest, bo tak mało mamy wolności... Bądź zdrów, Trivulzio. Wchodzim na rozstajne drogi... Podaj mi rękę!

trivulzio.

Nie jeszcze... Podam ci ją, gdy kaźń...