Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
trivulzio.

Więc przejąłeś dwa listy, jak tego sobie życzyłem?... Widzę, że próba się powiodła...

prinzivalle.

Nie masz, panie, do czynienia z dzieckiem. Nie używajmy zatem między sobą tak marnych wykrętów, i nie przedłużajmy rozmowy, którą pilno mi zakończyć, mam bowiem po niej otrzymać nagrodę, której żaden tryumf nie wyrówna nigdy!... Denun — cyujesz w tych listach całą moją działalność, podle, fałszywie, bez racyonalnego powodu, jedynie dla rozkoszy szkodzenia, albo, aby dostarczyć z góry koniecznej wymówki dla niewdzięcznego skąpstwa Florencyi, lękającej się, by wynagrodzenie zwycięzkiego najemnika nie kosztowało ją zbyt drogo... Wszystko z nich jest z taką zdradziecką zręcznością przeobrażone, że chwilami sam wątpiłem w niewinność moją!... Wszystko w nich wykoszlawione, znikczemnione, zadżumione twoją zawiścią bezsilną i nienawiścią ohydną, poczętą już w pierwszym tygodniu oblężenia, a trwającą nieustannie aż do błogosławionej chwili, w której oczy mi się rozwarły, i w której nareszcie chcę podejrzeniom waszym dać racyę bytu. Kazałem pisma twoje skopiować starannie i posłałem je do Florencyi. Następnie przejąłem odpowiedzi. Wierzą ci tam na słowo; tembardziej, że dostarczono wątku do oskarżeń. Sądzą mnie zaocznie i skazują na śmierć... Wobec tego więc, choćbym był jak archanioł niewinny, nie uniknąłbym potępienia. Powstaję zatem, kruszę opasujące mnie łańcuchy i w dziele waszem was wyprzedzam... Nie zdradziłem dotąd, lecz od chwili, gdy przeczytałem twoje listy, przygotowuję zagładę waszą. Dziś wieczór cię sprzedam —